Doskonały, genialny, porywający, wspaniały – tylko takimi przymiotnikami można opisać koncert na zakończenie tegorocznego Fly Festu. Jacek Kawalec w roli Joe Cockera zabrał w podniebną podróż tych którzy zostali na lotnisku. Niech żałują ci, którym wydawało się, że będzie padać deszcz, bo nie padało, a jedyna burza jaka przeszła nad lotniskiem, to burza oklasków dla Jacka Kawalca.
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Po sobotnich opadach deszczu wielu miłośników lotnictwa z niepokojem patrzyło dziś w niebo. Na szczęście aura była łaskawa i nie padało. Odbyć się mogły wszystkie zaplanowane na dziś loty. Najbardziej widowiskowe loty zaprezentował oczywiście Artur Kielak i Mateusz Pospieszyńki, a także pokaz myśliwca wojskowego MIG 29. Nie zabrakło pokazów samolotów historycznych i wiatrakowców.
Prawdziwa petarda to także koncert Jacka Kawalca z orkiestrą. Zespół wykonał największe przeboje Joe Cocera. Piotrkowska publiczność dawno nie widziała tak dobrego występu. Kawalec zaśpiewał między innymi „Summer in the city”, „Unchain My Heart”, „Sorry seems to be the hardest word” czy "You can leave your hat on".
Komentarze 10